piątek, 31 grudnia 2010

Na ten Nowy Rok!

W ramach zostawiania w starym roku starych spraw trafiłam dziś do urzędu nadrobić kilka ciągnących się za mną zaległości. Myślałam, że przedsylwestrowo uda mi się wszystko załatwić ekspresem (o naiwna!), a przyszło mi spędzić w otoczeniu miłych i bardzo uprzejmych (mam nadzieję, że nie tylko dziś:)) urzędniczek dobre 2 i pół godziny... Wizyta przedłużyła się głównie z powodu rozluźnienia towarzyskiego i rozmówek uczędniczek między sobą, a temat - oczywiście Sylwester.
- Ja tam nigdzie się nie wybieram, co najwyżej do łóżka - zadeklarowała młoda, około dwudziestopięcioletnia Pani Urzędniczka.
- Ja też nie. Dla mnie dziś dzień jak co dzień. Zaplanowałam sobie na dzisiaj sprzątanie! Zupełnie nie rozumiem  dlaczego mam się cieszyć na zawołanie, bo wszyscy każą, bo jest okazja! Jaka okazja? Jeszcze spotkanie w gronie przyjaciół - rozumiem, ale bale? suknie? grube setki wydane na jedną noc? I zabawa, bo bawić się wypada? Nie rozumiem! - wtórowała jej o kilkanaście lat starsza koleżanka.

...I tak się przysłuchiwałam tej wymianie pomysłów na spędzanie dzisiejszego wieczoru, od czasu do czasu porozumiewawczo kiwając głową lub wtrącając swoje zdanie i pomyślałam sobie, jak ważne jest to jak myślimy, jak bardzo kreuje to rzeczywistość wokół nas, jak potrafi czynić nas otwartymi na każdy dzień, a jak bardzo zamyka z dala od ludzi...

*      *      *
Z J. spędzamy dzisiejszy wieczór w zaciszu domowym. Przyjemna atmosfera prywatności, dookoła tlą się świece i lampiony, kredens świątecznie oświetlony cieszy oczy... Obok buszuje (jeszcze!) Michaś - jakoś nie brak mu dziś energii i nie chce zebrać mu się na sen... A ja siedzę przed monitorem z kubkiem gorącej wiśniowo-migdałowej herbaty i zatapiam się w myślach robiąc rachunek sumienia, podsumowując mijający rok i podejmując przyrzeczenia i obietnice na kolejny.

To był bardzo dobry rok. Trudny, wymagający wiele pracy i poświęcenia, ale piękny. Z najpiękniejszym prezentem w postaci Synka. Kolejny - to dla mnie rok wyzwań, zmagania się z własnymi ograniczeniami i podejmowaniem kolejnych zadań. Z pewnością będzie wymagało to ode mnie wiele pracy i mobilizacji, ale wchodzę w ten Nowy Rok z nadzieją, że dam radę. Bo dam.

Wam wszystkim, Odwiedzającym celowo i przypadkowo, komentującym i milczącym życzę wielu sukcesów w Nowym Roku! 
Oby był on lepszy od poprzedniego, spełnił Wasze marzenia i cele. By obfitował w dni pełne radości i ludzkiej życzliwości odkrywanej między kartami codzienności...

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!


środa, 29 grudnia 2010

O prezentach wymarzonych i o tym, że zima wcale nie jest zła

Albo byłam w oczach Mikołaja w tym roku bardzo grzeczna (sic!) albo on zaszalał na wyrost, bo obdarował mnie w tym roku zewsząd baaardzo hojnie, zasypując pięknymi upominkami, wśród nich tymi, które spełniły marzenia... I te Wam dziś pokażę :)
Osobisty Mikołaj pomógł mi spełnić marzenie o oryginalnej biżuterii z damą kameliową. Piękny wisior i pierścionek - nie mogę wyjść z podziwu, trudno mi się z nimi rozstawać od chwili otrzymania...



Jakież było moje zdziwienie, gdy przedwczoraj w podobną stylistycznie broszkę przyszła ubrana Agnieszka z Zielonej szmatki w tle - identyczna(!) ornamentowa otoczka z brązu, a w środku porcelanowa płytka zdobiona delikatnymi kwiatkami. Jest tylko jeden szczegół: jej broszka to pamiątka po babci, moja - współczesna imitacja, ale jakże perfekcyjna! Cieszy mnie bardzo!
Moja biżuteria to dzieło z berlińskiej pracowni Madam Lili Designs , a dostępna jest w butiku Trendsetterka.com. Odkryłam go niedawno i jestem zachwycona wieloma produktami w styl vintage. Na pewno powrócę nie raz po kolejne.

Od Mikołaja Mamowego dostałam wśród wielu upominków ramkę, na którą chorowałam i obok której chodziłam od sporego czasu... Jeszcze tylko muszę wybrać i wywołać odpowiednie zdjęcia i będę mogła całość ciekawiej wyeksponować, by zachować co nieco od zapomnienia.
Narazie jest jak jest, ale chodzi mi po głowie rozjaśnienie całości i klasyczny biały shabby chic.


Mikołaj wie też co młodej mamie potrzeba: będę "sexi" mamą z cudownym, dobrze wychowanym super-dzieckiem;) Trochę się przy tym śmieję, ale faktem jest, że z lektury bardzo się cieszę, szczególnie, że od dwóch miesięcy szukałam bezskutecznie książkę Doroty Zawadzkiej.


A teraz jeszcze uczta dla oczu - choć zapewne dla Was to nie pierwszyzna i wiele widzieliście. U nas w Szczecinie to właściwie druga tak śnieżna zima, ale pierwsza gdy wszystko tak długo jest białe. Po raz kolejny tej zimy dzisiejszej nocy wszystko za oknem zostało obsypane szadzią. Miasto - choć jak to w mieście, bez szarych asfaltów się nie obejdzie - zima wygląda bajkowo.Nie mogłam sobie odmówić uwiecznienia jej na zdjęciach.







Ostatnie zdjęcie przedstawia aleję platanową w największym parku w Szczecinie. Jest monumentalna i bardzo sentymentalna. O każdej porze roku ma w sobie mnóstwo uroku. Dziś w oddali, wędrowała staruszka  podpierając się laseczką. Bardzo mnie ten widok wzruszył. Taka alegoria życia. Z celem, do którego warto iść by go osiągnąć...

Pozdrawiam Was serdecznie w te mroźne piękne dni!

wtorek, 28 grudnia 2010

Czas powrotów...

Czasem trzeba uciec na jakiś czas by na nowo ułożyć sobie w całość nowe życie. Poukładać wszystko w odpowiednie szufladki, wyłuskać co najważniejsze, co najpilniejsze, co czekać może, a co nie powinno. Z dnia na dzień musiałam opuścić beztroskie "mamusiowanie" i wrócić do pracy odnajdując się na nowo w nim z moim Maluchem. Rzut na głęboką wodę. Totalnie. Potrzebowałam uciec od wszystkiego by nie zajmując się "wszystkim" skupić się na tym co najważniejsze i krok po kroku zorganizować na nowo życie. I przyszedł i czas powrotów i tutaj... Bardzo wytęskniony i oczekiwany. Chyba już czas. Najwyższy czas.

Bardzo przepraszam wszystkich kochanych Odwiedzających, których za każdym razem witał na blogu stary wpis, którzy czekali, podpatrywali, pisali maile. Dziękuję Wam za obecność... i za to, że nie zapomnieliście. Byłam przez ten czas, zazwyczaj jako cichy obserwator, na Waszych blogach i ładowałam baterię cudnościami jakimi dzieliłyście się na nich.

Do ostatnich przedświątecznych chwil pracowałam, a że pracuję po 8-10 godzin dziennie dopiero tuż przed samymi świętami Bożego Narodzenia znalazła się chwila na dekorację domu i moich miejsc w nim. Nie mogłam sobie tego odmówić.
Kilka migawek świątecznych... na dobry początek.






Niestety w tym roku w naszym domu zabrakło żywej choinki - nie zdążyliśmy, a gdy już zdążyć chcieliśmy okazało się, że w przeddzień Wigilii w odwiedzanych przez nas punktach sprzedaży choinek już nie było... Zatem wyciągnęłam z szafy sztuczną choineczkę (którą dażę dużym sentymentem bo to bardzo miła nagroda w wygranym dawno temu konkursie na stronach niestniejącego portalu rękodzielniczego Kaan.pl) i stworzyłam zastępczo choinkowy kącik, z konikiem na biegunach, z poisencją w tle, ręcznie robionym obrusem... Tak oto prezentuje się w nim mój Skarb największy - na potrzeby Świąt zwany Mi(ś)kołajkiem :)


Pozostając wciąż w atmosferze Świat Bożej Dzieciny i kolędowania zapewniam Was wszystkich o mojej pamięci i serdecznych myślach. Życzę Wam by kolejne dni i kolejny Nowy Rok przyniosły Wam spokój serca i bezpretensjonalną radość małego dziecka, by pełne były magicznych chwil, w których z pełnym przekonaniem będziecie powtarzać, że życie jest cudem i cieszyć się każdą jego minutą. No i oczywiście: mnóstwa twórczych pomysłów!

A.