Zapodziałam gdzieś niestety na komputerze zdjęcia "przed", więc musicie użyć wyobraźni i uwierzyć na słowo, że to brudne złoto z zielonymi utlenionymi zaciekami wcale nie wyglądało za ciekawie!
Tak więc rama została oczyszczona (w tym miejscu dziękuję A. za pomoc), zagruntowana, kilkukrotnie malowana, na koniec cieniowania w szarościach, zabawa papierem ściernym, techniką suchego pędzla i wykończenie satynowym woskiem. Pracy trochę było, bo okazało się, że ta marna podróba a'la francuskie lustro pozostawiała wiele do życzenia, miała sporo ubytków, a samo lustro było beznadziejnie osadzone w kicie co już dawno skamieniał. Ale im więcej trudności - tym większa satysfakcja, że udało się projekt doprowadzić do końca.
Oto co wynikło z metamorfozy...
Przyznam po cichu, że z efektu byłam bardzo zadowolona, aż naprawdę szkoda mi było się z lustrem rozstać. Myślę, że całkiem znośnie udało mi się podkreślić plastykę ramy i przejść z kiczu (bo ta wersja złota naprawdę nie zachwycała do formy akceptowalnej).
(Skromnisia się odezwała :P Ale wybaczcie - zazwyczaj jestem perfekcjonistką, która ciągle widzi swoje niedociągnięcia...)
(Skromnisia się odezwała :P Ale wybaczcie - zazwyczaj jestem perfekcjonistką, która ciągle widzi swoje niedociągnięcia...)
ja bym miała problem żeby dobrowolnie rozstać się z tym cudem!
OdpowiedzUsuńLustro wyglada zjawiskowo, forma bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem poradzilas sobie rewelacyjnie.
Pozdrawiam
trzeba było nie oddać...a baby do pracowni nie wpuścić..hihi...pięknie wyszło
OdpowiedzUsuńTak ładnie wygląda na ścianie może jej nie będzie pasować?
OdpowiedzUsuńFajnie, że zaczynasz znowu pokazywać prace:)
Agnieszko wyszło przepiękne!:) Podziwiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo Wam dziękuję:) Cieszę się, że i Wam się podoba. Lustro wróciło do właścicielki, ale przyznam, że aż żałowałam, bo zdawało mi się po jej minie, że jest z innej bajki i nie do końca czuje "te klimaty"... Szkoda.
OdpowiedzUsuń