Coraz mocniej myślimy, planujemy, mierzymy, szacujemy, liczymy. Na pierwszy ogień: kuchnia i przedpokój, a w międzyczasie jeszcze poniemieckie framugi i drzwi. Wymarzyłam sobie oczyścić je do surowego drewna, co przy frezowanych drzwiach w ilości czterech par oraz czterech futryn, w tym dwóch szerokich i przy ilości warstw farby na nich sięgających ponad 10 warstw będzie wymagało od nas nie lada cierpliwości i wytrwałości...
No ale wszem i wobec ogłaszam, że akcja pod tytułem "Odnawianie framug i drzwi" rozpoczęta!
Wczoraj zaprzyjaźniałam się ze szpachelką, a J. ruszył do boju ze szlifierką (sobie prezent oryginalny i kobiecy kupiłam - a co!) i naszym oczom ukazał się bardzo zachęcający widok...
Drewno ma piękny ciepły odcień i ciekawe słoje. Znalazłam dwie dziurki po kornikach, więc docelowo czeka nas jeszcze odtruwanie drewna.
Dziś zrobiliśmy wyprawę do sklepu w poszukiwaniu rozpuszczalnika do usuwania starych warstw farb i innych akcesoriów, bo oprócz powierzchni płaskich framugi są pięknie wyfrezowane, pełne rowków i nierówności... Testujemy! Trzymać kciuki proszę!
Dom z duszą.
OdpowiedzUsuńChemia nie działa! Bez opalarki "zajeździcie" się na śmierć! Opalrka i szpachelka pięknie "zdejmą" gigantyczną ilość powłok farby. Trzeba to robić z wyczuciem, żeby nie okopcić drewna. "Idzie" błyskawicznie. Pozdrawiam- podglądaczka-R.
OdpowiedzUsuńAle pamietasz, że jesteś w ciąży?
OdpowiedzUsuńReniu, opalarka będzie. Musimy sobie zrobić wycieczkę na działkę po nią. A najpierw pokonać działkowe zaspy śniegowe :)
OdpowiedzUsuńMarzenko, pamiętam. Śmierdzącą i drgającą robotę zwalam na J. Chemia sprawiła się średnio, jeśli już będzie stosowana pod moją nieobecność. Ja sobie szpachelką mechanicznie działam :D
Aguś trzymam kciuki bardzo mocno:) I nie dawaj sobie w kość za bardzo, uważaj na Was:*
OdpowiedzUsuńJa też trzymam kciuki - nie tylko za framugę...
OdpowiedzUsuń