niedziela, 24 stycznia 2010

Czekając na wiosnę...

...cieszę się z zimy. Takiej zimy - długiej, srogiej i mocno śnieżnej jak na nasz rejon w swoim życiu nie pamiętam. Trochę mi smutno, że przychodzi mi ją obserwować właściwie tylko przez okna samochodu w drodze do pracy i spowrotem, do sklepu, w odwiedziny... Zza szyby wszystko takie dalekie, migają krajobrazy, białe czapy śniegu, wielkie smukłe sople, a ja bym chciała je dotknąć, poczuć... Mrozy mi nie straszne i w tygodniu nawet chadzałam sobie całkiem spory kawałek z pracy do domu na piechotkę. Bo mi się chciało poczuć szczypiący mróz na policzkach, skrzypiący śnieg pod nogami i śniegowe ulice, które zaraz wraz z odwilżą odstraszą chlapą i szarością. Tęskno mi do zimy prawdziwej, bez ingerencji człowieka, bez tłumów, bez chlapy, bez odśnieżania, takiej prawdziwej na łonie natury... Weekend staje się dla nas jedyną szansą na wymarzony spacer, a ten mimający taki słoneczny wręcz zmusił nas do wyjścia z domu.
Wczoraj piękne słońce nad zamarzniętym jeziorem, dziś ciepła szarlotka z lodami i bitą śmietaną na molo w Międzyzdrojach, a za oknem zimowe morze... Takie dziś spokojne i... z podwójną plażą!
Fale naniosły piasku i utworzyła się niewielka zamarznięta mierzeja wzdłuż plaży, po której przechadzają się spacerowicze. Pomiędzy nią a właściwym brzegiem plaży morze zamarzło tworząc małe lodowisko. Tak inaczej i tajemnoczo wyglądało to morze snem zimowym spowite...



A w domu za to rozkwitła wiosna na całego. W związku z imieninami, które świętowałam w minionym tygodniu, obdarowana zostałam pięknymi hiacyntami, które rozkwitają w oczach ciesząc niesamowicie.
Pięknie pachną, wypełniając zapachem cały pokój. Nawet i teraz, gdy piszę tych słów kilka, pieszczą zmysły... Zamykam oczy i oddycham, oddycham... wiosną.



Cóż, wywołuję wiosnę, bo chyba mimo wszystko bardziej niż białego puchu i Pani Zimy tęsknię za śpiewem ptaków, budzącą się do życia przyrodą, świeżozieloną trawą i pachnącym wiosną powietrzem...

P.S. Tak w ogóle to twórczo sobie też działam, i nawet chciałam coś pokazać, ale gdy wczoraj wieczorem zabrałam się do napisania kilku słów z zamiarem obrobienia zdjęć, to okazało się, że się wszystko z karty pamięci skasowało, przepadło :( Dopiero w tygodniu J. spróbuje utracone dane odzyskać... Chyba ja zdążę wcześniej na nowo coś cyknąć. Aha - a ta patera z kloszem ze zdjęcia to właśnie bożonarodzeniowy prezent, o którym wspominałam, od mojego J. Bardzo jestem szczęśliwa z tego nabytku:)

3 komentarze:

  1. Patera śliczna :)
    A takiej zimy nawet w Oslo nie ma skromne minus 5

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku! A mnie już zmęczyła ta zima...Dziś w nacy było -25, co nawet moją sąsiadke zszokowało. Ja już tęsknię do wiosny i czekam na swoje boćki w przydomowym gnieździe. Aguś, dostarczyli ten podróżujący narożnik? Czekam na wieści ciekawa Twojej reakcji po obejrzeniu go.Podglądaczka-R.

    OdpowiedzUsuń
  3. R. gdybym miała taką zimę jak Ty (taką niemiejską), to chyba też zdążyłabym się już ją nacieszyć i zatęskniła do wiosny :)

    Narożnik jeszcze nie dotarł, ale sądzę, że jutro dotrze, bo mają mieć transport do miasta.
    Dam znać:)

    OdpowiedzUsuń