niedziela, 16 stycznia 2011

Był sobie kiedyś remont kuchni... -cz. II

Dziś obiecane dokończenie relacji z nadawania nowej twarzy naszemu pokojowi kuchennego. Pięknie Wam dziękuję za wszystkie komentarze i przepraszam, że tak brutalnie podzieliłam opowieść na dwie części. Trochę wymogło ten fakt ograniczenie czasowe, trochę brak odpowiednich warunków na urządzenie sesji fotograficznej. Mam nadzieję, że teraz tym milej i z większym zaciekawieniem będzie się oglądało i czytało ciąg dalszy :)

Przebrnęłam ostatnio łatwo temat wykończenia podłóg i ścian, natomiast myślę sobie, że warto by było tu napisać kilka słów.
Jak wspominałam poprzednio - na podłodze w kuchni zaryzykowaliśmy i drewniane deski położyliśmy na całości, bez wydzielania części z glazury, choć mieliśmy na początku taki pomysł. Wyłożenie całego pomieszczenia glazurą nie wchodziło w grę absolutnie, bo po pierwsze zależało nam na utrzymaniu jego pokojowego charakteru, a po drugie skutecznie odstrasza mnie zimno płytek, nie mówiąc już o tym, że widok w wyobraźni naszego oczekiwanego wówczas raczkującego Synka skutecznie zabił ten pomysł... Tak więc podłogę wyściełają olejowane deski dębowe "rustykalne". Pamiętam minę Panów Monterów od podłogi, gdy zabroniłam im pozbywać się na niewidoczne miejsca pod meblami desek z sękami, a eksponować je na środku kuchni :)) Po kilku uwagach pytali się mnie raz po raz, gdzie daną deskę układać.
I choć wolałabym, by każda deska była innej długości, a podłoga wrażliwa jest na każde zachlapanie wodą, jakimkolwiek płynem, to kocham ją na zabój i nie zamienię na żadne najpiękniejsze w świecie laminowane panele:) A po cichu Wam powiem, że oczywiście staram się na bieżąco zachlapania wycierać, myć specjalnymi środkami, ale nawet jeśli pozostaje odbarwienie to i tak jest ono zaraz zaakceptowane przeze mnie z miejsca jako element tworzący klimat kuchni i śmieję się do J. (a on się stał bardzo wyczulony na zaplamienia desek) że skoro kuchnia w starych klimatach to i podłoga "stara" być musi!

Ze ścianami zaś przepraw było wiele, bo wymarzyłam sobie je w dość zdecydowanym grafitowym kolorze. Gdy opowiadałam znajomym i rodzinie o moich planach to miny mieli - delikatnie mówiąc - zaskoczone i zdegustowane; że jak? że szary? na ścianie? że chcę zrobić kryptę? że akurat ciemno i ponuro nie będzie? Łącznie z tym, że dla mojej Mamy moja wizja była co najmniej egzotyczna i bardzo mnie próbowała od niej odwieść. I choć to duże pomieszczenie, choć mamy wysokie okna, spasowałam - stwierdziłam, że na ciemniejsze tony pomalować mogę zawsze, natomiast zaczniemy od odcieni jaśniejszych. Kolorystyki nie odpuściłam. Po 3 dniach podchodzenia do testowo pomalowanej czterema odcieniami szarości ściany, porównaniach, rozmowach, przekonywaniach padł w końcu wybór. Ściany pomalowaliśmy farbą Dulux mieszaną w mieszalniku. Koszty jak na farbę bardzo wysokie, za to efekt zdecydowanie wart swej ceny. Nie za jasny, na szczęście :)

Wracając do umeblowania...
Projektując w wyobraźni pokój kuchenny wymarzyłam sobie kredens, taki z prawdziwego zdarzenia, który pomieściłby wszystkie kuchenne i nie tylko różności. Do tej pory w kuchni stała szafa ubraniowa, za to w jednym z pokojów w segmencie znajdowały się zastawy stołowe czy obrusy... Marzyło mi się by kuchnię mieć w kuchni, a pokój w pokoju. Byłam gotowa w tym siódmym czy ósmym miesiącu ciąży przemalowywać kredens by pasował do całości, jeśli tylko udałoby się znaleźć coś z klimatem za sensowną cenę. Szukałam po dessach i moich klamociarniach, ale nic sensownego trafić nie mogłam - albo były za duże, albo za toporne, albo w strasznym stanie, albo już sprzedane... I gdy się okazało, że chyba wcale łatwo z tym wymarzonym kredensem nie będzie, dostałam od pewnej kochanej pokrewnej duszy (Madziu pozdrawiam!) namiary na kolejny sklep-dessę. Znalazłam swój wymarzony kredens - dębowy, pięknie wybarwiony, cieniowany, z pięknymi okuciami i szybkami dzielonymi cyną. I choć cena do najniższych nie należała (tzn. jak na taki mebel i tak była niska i okazyjna) to mamy poczucie dobrze ulokowanych pieniędzy. Kredens stanął w kuchni narazie w oryginalnej formie. Może kiedyś go przemaluję (na złamane biele przecierane i patynowane), ale dziś cieszy mnie takim jakim jest. Na zdjęciu poniżej jeszcze w częściach,w dniu meblowania :)


Powracając zaś do mebli kuchennych - długo myślałam jak je wykończyć i nie mogłam się zdecydować. Czyste białe czy w złamanej bieli, z postarzeniami, przecierkami, patynowaniem czy też bez... Czystą biel odrzuciłam - ten odcień (ekhm... bielszy odcień bieli ;)), który miałam, wydał mi się za surowy, szpitalny i zbyt zimny, zdecydowałam się natomiast na złamaną biel w kolorze śmietany (Pastelowa Orchidea Duluxa) i prosty shabby chic. Szafki oprócz zrywanej okleiny (w przypadku frontów) i zmatowienia szlifierką (wszystkich zewnętrznych ścian) wymagały nałożenia podkładu gruntującego, farby w kolorze gorzkiej czekolady(fronty) oraz 5-6ciu warstw złamanej bieli (nakładanej wałkiem gąbkowym), by pokryć wszystkie prześwity. Całość zabezpieczyłam dwoma warstwami lakieru półmatowego, a żeby jeszcze bardziej zmatowić efekt nakładałam go również wałkiem.W hurtowni dobrałam uchwyty w kolorze starego złota z porcelanowymi elementami. Koszt całkowity "nowych" mebli to ok. 350 zł. Trochę pracy, ale satysfakcja wielka.

Po wielu tygodniach remontowej pracy przyszedł wyczekany dzień wieszania szafek i odzyskiwania kuchni. (Przepraszam za reklamę piwa - dopiero na zdjęciach zauważyłam, że nie musiałoby tam stać:))
Tutaj J. z teściem przy pracy.

Szafki zawieszone!

Przestrzenie między szafkami zostawione specjalnie - na półki z przyprawami i książkami kucharskimi. Na dzień dzisiejszy trochę to rozwiązanie wygląda inaczej (na zdjęciach poniżej)
A teraz wersja aktualna. Pokój kuchenny jeszcze w świątecznej atmosferze (bo u nas kończymy świętowanie i kolędowanie dopiero 2 lutego - w Święto Matki Boskiej Gromnicznej). Przybyła sierotka Marysia od mycia naczyń :) Od początku nastawialiśmy się na wersję białą, ale gdy ją zobaczyliśmy zgodnie uznaliśmy, że wygląda jak... pralka. Stanęła więc taka stalowa. Dnia pewnego - tak sobie myślę - może ją przemaluję, albo okleję...
Pod lewym oknem znajduje się skrytka-spiżarenka. Obudowa na razie oczyszczona z farby, będzie wykończona w stylu mebli. Nad telewizorem zawisną obrazki z czarno-białymi grafikami starych imbryków :)
Stół jest stary, przedwojenny. Masywny, dębowy. Ma niestety zniszczony blat (fornir odpadający, wybrzuszenia od wilgoci) i zastanawiam się, czy warto go odnawiać czy nie poszukać czegoś lżejszego. Krzesła tymczasowe - mam w zanadrzu inne do odnowienia, ale czekam na wiosnę i trochę czasu.
Przerwa między szafkami została zagospodarowana na kulinarną biblioteczkę:)

Na parapecie. Ażurowy koszyk został adoptowany na chlebak. Płócienny woreczek  wykorzystuję do suszenia pieczywa :)


Za drzwiami po lewej stronie jest niewielki pokoik - w przyszłości Michasia.


Zawieszka "Home" zawiśnie najpewniej nad kanapą. Obok marzy mi się wielki zegar w starym stylu. Na razie szukam odpowiedniego.


Na ścianie na wprost zawiśnie galeryjka zdjęć i ramek. Drzwi po lewej wychodzą na korytarz. Framuga i drzwi częściowo oczyszczone z farby - ciąg dalszy nastąpi. Docelowo myślę o wybieleniu ich. Chodzi mi też po głowie zupełne usunięcie tych drzwi. Trochę szkoda, ale byłoby więcej miejsca do zagospodarowania na ścianie. Co o tym sądzicie?
A to nasz świąteczne ubrany żyrandol. Dla wielu było szokiem, że zamiast lampy w stylu wcześniejszego kuchennego plastikowego plafona zawisło TAKIE COŚ. Ale się podobało :)
Nasza kuchnia jeszcze nie ma ostatecznego wyglądu. Wciąż ewoluuje, jeszcze sporo zmian i upiększeń ją czeka.

Dalsze planowane inwestycje i zmiany:
- wymiana kuchenki gazowej na nieco nowszą i bardziej stylizowaną;
- wymiana baterii i zlewozmywaka na jednokomorowy;
- nowy wspólny jeden blat, bardzo bym chciała z prawdziwego drewna...;
- listwy przypodłogowe i w pierwotnej wersji również przysufitowe;
- niewielkie białe LCD zamiast dużego telewizora...

Na razie jednak muszą poczekać - na dorobienie się, albo na hojnego sponsora albo wygraną w totka :)
Tymczasem zmieniam przestrzeń wokół siebie tym co mogę zrobić sama. Małymi kroczkami nadaję różnym zakątkom cząstkę siebie.

Ach! Znalazłam na blogu dwa zdjęcia gdzie możecie dostrzec jak wyglądała stara kuchnia!
We wcześniejszym wątku przy okazji pokazywania zestawu kuchennego
Wielka szafa stała tam gdzie dziś kredens. Kredens z segmentu stał tam gdzie dziś będzie ścienna galeryjka.

Pozdrawiam serdecznie i macham do Was wprost z pokoju kuchennego - serca naszego domu :)
Tu toczy się nasze codzienne życie:)

-----------------------
W odpowiedzi na Wasze pytania i uwagi w komentarzach:
Kasiu:
1. Nad kuchenką miał być docelowo okap. Są dwie kwestie: jedna finansowa (czyli marzenia do spełnienia:)) oraz druga, dość znacznie ograniczająca: z racji, że to stare budownictwo, kominy, stare wentylacje nie możemy montować żadnego elektrycznego/mechanicznego okapu, które by wtłaczało powietrze do komina. Jedyną możliwość jaką mamy to zamontowanie okapu jako tunelu prowadzącego do otworu do komina jaki znajduje się w ścianie. Molestuję męża, by coś takiego mi wykombinował. Druga prostsza, ale mało praktyczna możliwość to półki w tym miejscu, np. na przyprawy i inne drobiazgi kuchenne - odstrasza mnie jednak skutecznie od tego rozwiązania wizja brudnych od tłuszczu i kuchennych oparów spodów półek...
2. Z kafelkami też wszystko obmyślone, zapomniałam napisać. Nie chciałam kafelek na całej ścianie, ograniczyć je jedynie do obszarów narażonych na największe zabrudzenia. Pozostała część natomiast będzie zagospodarowana na dwupoziomową półkę na przyprawy (od płytek do kontaktu) - na razie nie mogę nigdzie dostać takiej jaką potrzebuję (szerokość maksymalnie 50 cm, głębokość 10 cm). Za kontaktem przy oknie będzie wisiała ozdobna deska na sery - prezent z Portugalii od mojej Mamy. Pochwalę się nią jeszcze :) Tak więc myślę, że łyso nie będzie :)
3. Stół bez obrusu pokażę :)

Iwonko:
Zlew planujemy granitowy(czyt. konglomeratu granitowego) jednokomorowy, z ociekaczem z boku na podręczne mycie.

30 komentarzy:

  1. Cudownie wyszło. Ja dodała bym firanki bo ten styl norweski mnie dołuje...ale wiesz mam fioła na ich punkcie:)
    Podoba mi sie ta szarość zmywarki przełamuje biel.Bardzo mi się podoba.
    Mam smutna wiadomośc nim Piotr sie wybrał do sklepu to koron juz nie było ale pojedziemy w jeszcze jedno miejsce.Ja kiedys go zabiję...

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna kuchnia. Ciepła domowa, taka , z której nie chce się wychodzić.:)))))))))))
    Efekt przemiany mebli zaskakujący!!!!!
    mam pytanie czy boki szafek , te które przemalowywałaś zmatowiłaś czym specjalnym czy papierem ściernym albo wcale ???
    Co sadzisz o pomalowaniu frontów ( aktualny kolor bukowy) na orchidee z Duluxa z tym , ze bez ściągania okleiny. Sądzisz że wyjdzie?
    Bo mam nowe meble w kuchni i mam kilka lat temu pomysł żeby połączyć drewno z wanilią i jedne fronty waniliowe drugie drewniane, teraz chciałabym wszystkie waniliowe i zastanawiam sie czy pomalować je , czy wymieniać na nowe a pomalować tlko boki szafek????
    Będę wdzięczna za sugestie i podzielenie się doświadczeniem:))))
    Czy te zazdrostki to do Tej pięknej kuchni????:)))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. No i wyszło super, miły nastrój, domowo i jaka satysfakcja !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie wyszła Ci ta kuchnia. Zazdroszczę Ci tego zapału i baaaardzo zazdroszczę kredensu, nie mówiąc już nic, że chętnie wprowadziłabym się do tej kuchni. U nas jest kanciapa bez okna. Brrrrr
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kredens- pierwsza klasa (z podświetleniem w szafkach, no, no...)! I aż mnie dreszcz przeszedł na widok tej wiertarki tak bezpośrednio na blacie, brrr... :)
    Wybierając zlewozmywak nie skuś się przypadkiem na okrągły- niewygoda straszna.
    Drzwi jednak bym zostawiła.
    Podsumowując- kuchnia taka świeża, a już ma swój klimat! Ślicznie jest!

    OdpowiedzUsuń
  6. no, zmiana imponująca, ale mam jak to ja jakieś ale - lata siedzenia na forum z wnętrznościami się kłania
    mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale powiem co moim ( zaznaczam MOIM) zdaniem, zgrzyta

    - kafelki- albo na całej długości, albo wcale, bo teraz wygląda to tak, jakby ich brakło
    -kredens - piękny mebel, ale za bardzo przyklejony do kanapy - widzę, że troszkę masz tam miejsca, więc go przesuńcie, żeby po obu str miał "oddech", bo teraz wygląda jak wstawiony tam za karę ;)
    - czy nad kuchenką będzie jakiś okap, czy zostanie takie puste miejsce??
    - krzesła i kuchenka do wymiany, ale to sama już napisałaś
    - blat musi być jak najbardziej dobrany do kredensu, żeby nie było kilka odcieni drewna, tak samo krzesła - jak je będziecie wybierać, to weźcie szufladę z kredensu ze sobą i porównujcie :)
    a i co do drzwi - chociaż zabierają miejsca( tylko ściennego w sumie) to bym ich nie zdejmowała, bo np w razie wieczornych gości, zawsze możecie się zamknąć z nimi w kuchni, nie przeszkadzając dziecku w spaniu
    zresztą, ta kanapa jest rozkładana, więc też jakby ktoś nocował u Was, zamykasz kuchnię i ma zapewnioną intymność :)

    żyrandol jest świetny, szafki zrobiłaś cudne, jeszcze te dodatki o których piszesz i będzie super na 102 :)

    możesz pokazać stół bez obrusu (też taki kupiłam na święta ;))

    no i jeszcze raz- nie gniewaj się za uwagi, ale obce oko wychwyci jakieś niedoróbki, na które sami nie zwracamy uwagi - co nie znaczy, że musisz się do nich stosować - to Ty tam mieszkasz i Tobie ma być dobrze :)

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie się bardzo podoba! Aguś podziwiam ogrom pracy jaki w to włożyliście (i szacun, że robiłaś to wszystko w tak zaawansowanej ciąży. Ja z brzuchem pod nosem malowałam tylko Kubie małe zwierzaki imitując border na ścianach, dookoła pokoju, 2 dni mi to zajęło i miałam dość, a Ty tyle rzeczy... Podziwiam!). Od razu widać Twoją rękę, bardzo klimatyczne wnętrze:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem zachwycona!! kolor ściany - piękny/ Czy to przypomina grobowiec??? ach, a szafki...cód miód:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Marzenko, własnie bardzo się staram mimo wszystko uciekać od stricte skandynawskiego stylu. Od firanek na razie uciekam - gdzie nie muszą być tam wolę by nie było (awersja po latach gdzie firanki były wszędzie, na całej długości ścian okiennych itd.).

    Patti, napiszę maila. Zazdrostki zamówiłam z myślą o łazience, którą kiedyś czeka remont. Ale zainspirowałaś mnie z tymi zazdrostkami do kuchni.

    Balbina, Dorota71 - bardzo Wam dziękuję za miłe komentarze!

    Kasiu - Coś Ty! Ani myślę się gniewać. Konstruktywnej krytyki i podpowiedzi nigdy dość. Całość zaprojektowałam sama i nie powiem (mąż jak to się tłumaczył jest tylko od realizowania moich pomysłów, a wszyscy na około jakoś nie czuli tych klimatów), brak mi bardzo było możliwości skonsultowania swoich wizji z kimś kto by sensownie doradził i czuje podobnie. A teraz patrząc na zdjęcia z perspektywy zdjęć sama zauważam, co jeszcze nie tak :)
    Dzięki za uwagi co do kredensów i blatu (marzy mi się dębowy...)
    Jeśli chodzi o drzwi - właśnie to co napisałaś jest dla mnie głównym powodem dlaczego tam jeszcze są :) Szczególnie, że miewamy co jakiś czas gości i wtedy wykorzystujemy pokój kuchenny do noclegów.

    Kasiu z Manualnie - dzięki Kochana! :) Żebyś Ty wiedziała jak mnie wkurzało, że wszyscy tak marudzą zmęczeni remontem, że się ociągają, że narzekają że tyyyle roboty, na mnie patrzeli jak na wariatkę, a we mnie energii było tyyyle, że gdyby nie strach o Malucha to sama bym chodziła po drabinach, malowała, szpachlowała itd.

    Ana... lejesz miód na moje serce :)

    Bardzo Wam dziękuję za komentarze!

    OdpowiedzUsuń
  10. Aguś chylę czoła ,Twoja kuchnia jest tak cieplutka jak Ty.Podziwiam ogrom pracy i to z Michasiem w brzuszku.Mój mąż skomentował piękna kuchnia i widać,że właścicielka to wspaniała "gosposia". Gratuluję.Iliana

    OdpowiedzUsuń
  11. Co tu dużo mówić, kawał dobrej roboty:)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wyrzucilabym nigdy tych drzwi!Są naprawdę genialne!!! A lifting kuchni wyszedł śliczny.Naprawde chylę czoło i to nisko!!!!
    Zapisałam sobie nazwę farby.Wiesz ja wciąż gromadzę rupieciorki -ktore też czekają na metamorfozy.Myślę też o przecierkach.
    A kredens -rewelka.Choc tez pewno nie oszczędziłabym go.Pozdrówka bardzo ciepłe-aga

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyjemnie popatrzeć, jak realizują się czyjeś marzenia. Ale pracy Was to kosztowało, za to jaki efekt :)
    elkaj

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja głównie w kwestii drzwi kuchennych, bo reszta...no nie do poznania! Ja już wiem, że z tego perełkę zrobisz, ale drzwi nie wywalaj. Otwierają się na ścianę, więc jakby na niej wiszą i może mogą stanowić część dekoracji o której piszesz? Możesz na nich przymocować wieszaczki a na nich słomiane kapelusze, wianki różnorakie czy lawendowe czy kwiatowe, albo szablonem napis "kitchen" :) Nie będę się mądrzyć:))
    Pozdrawiam i trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
  15. JESTEM POD WRAZENIEM PRZEMIANY. mEBELIK SA FAJNIE POMALOWANE, MASZ ROWNIEZ PIEKNE DODATKI . JA UWAZAM ZE JEST SLICZNIE I PODZIWIAM CIE ZA CALA PRACE.
    BUZIAKI

    OdpowiedzUsuń
  16. Mase pracy juz wlozylas w upiekszenie kuchni. Szafki a szczegolnie kolor podoba mi sie, zreszta ja obok bieli czesto uzywam pastelowej orchidei, uchwyty i dodatki swietne.
    Zycze wytrwalosci w dalszych dzialaniach:-)
    Pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale metraż! w mojej kuchni to trudno się obrócić, żeby tyłkiem nie zawadzić ;-) Fantastyczna zmiana, widać ogrom pracy! Kredens boski a szafki kuchenne po przemalowaniu naprawdę rewelacyjnie się prezentują.
    Jeszcze będziesz dopieszczać to wnętrze, jak piszesz, ale to co pokazujesz zasługuje na wielkie brawa!

    OdpowiedzUsuń
  18. Fajny efekt:0 Wiem co mówię, ponieważ niedawno sama przemalowałam swoje szafki kuchenne, w podobnym stylu - ale nie wpadłam na zdzieranie okleiny MDF!!! Nie mogę uwierzyć że to bezpiecznie (dla szafek) się u Ciebie skończyło - rany, chyba czeka mnie przerabianie na wiosnę, bo od niektórych drzwiczek odchodzi mi ta okleina...
    Aaaaa, i jeszcze dodam, fajnie że zrobiłaś COŚ ze starego, wyszło bardzo fajnie, no i zainspirowałaś mnie do dalszej pracy nad moją starą/nowszą kuchnią :))))
    I jeszcze drzwi - ZOSTAW!!! Mało że piękne, to jeszcze wygodne!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. jako mieszkanka kamienicy, też mam ten problem z okapem i dlatego go nie mam i mieć nie będę
    wisi tam półka i fakt, oblepia się tłuszczem, ale w sumie, okap też trza myć, więc w sumie na to samo wychodzi, no może dłużej czasowo ;)

    a spr płytek - no chyba, że tak - widzisz jak jakieś niedopowiedzenia mącą ;)

    półkę to proponuję, żebyś albo zamówiła u naszej blogowej koleżanki, która robi takie cuda, albo sama zrobiła, bo wierz, ale z wymiarem na gotową raczej nie trafisz

    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  20. kredens zjawiskowy....ja osobiscie pozbyłam sie drzwi,gdzie tylko mogłam...to tworzy fajnie otwarta przestrzeń....ale ja bezdzietna,więc moi goscie nikomu nie przeszkadzaja-a Kasi sugesia w tej kwestii słuszna!ale najlepszym sposobem,żeby sprawdzic czy ten pomysł jest praktyczny-to ściagnięcie ich na jakis czas i....np.wstawienie do piwnicy....aaaaaaaaaaaaa mebelki wyszły ci cud-miód!!

    OdpowiedzUsuń
  21. Tak całkiem przypadkiem znalazłam się na Twoim blogu i tak mnie zainteresowały te zdjęcia, że musiłam poświęcić kilka chwil na przeczytanie całego tekstu.
    Na początku - gratuluję. Z dość , jak sądzę PRL-owskiego wnętrza zrobiłaś przyjemny pokój kuchenny. Bardzo podobają mi się pomieszczenia stylizowane, mają w sobie "to coś".
    Życzę tylko dużo wytrwałości w ścieraniu drewnianej podłogi. Płytki, chociaż zdecydowanie zimne, są jednak dużo bardziej funkcjonalne. Taka prawda.

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  22. A i zapomniałam napisać, że masz wspaniały kredens!

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo łądnie urzadzone mieszkanko..podoba mi się pomysł na miejsce w kuchni na ksiazki ii przyprawy.....jeśli mozna to skradne ten wspaniały pomysł....
    serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Piękna jasna kuchnia -pełna klimatu .sliczne dodatki

    OdpowiedzUsuń
  25. Podziwiam ogrom włożonej pracy. Zapowiada się cudowny klimat. Zaplanowane zmiany bardzo mi się podobają.
    Tylko przemyśl czy tak naprawdę jest Ci potrzebny ociekacz zintegrowany z komorą zlewozmywaka. Owszem ociekacz pomimo zmywarki jest potrzebny, ale Ty masz mało miejsca do pracy. Polecam luźny ociekacz (spójrz na moim blogu), który dosunięty do ściany pozostawi połowę głębokości blatu wolnego. To jednak zależy od Twojego zapotrzebowania.

    Będzie pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Wspaniała przemiana! Nic tak nie cieszy jak oglądanie efektów końcowych własnej pracy. Co do dalszych Twoich życzeń, to zapewniam, że przyjemniej jest jak stopniowo wynajduje się fajne mabelki i odnawia starocie i jak cały czas domek się zmienia. Wiem to z autopsji ;-)Jak człowiekowi wydaje się, że już wszystko, to wpada na kolejne przedmioty i MUSI je mieć ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  27. Super przemiana. Bardzo pasują te mebelki do kuchni. A te szczegóły. Wszystko dopięte na ostatni guzik..... No i przede wszystkim wszystkiego najlepszego z okazji imienin. Zdrowia, szczęścia radości, spełnienia najskrytszych marzeń i wszystkiego najlepszego

    OdpowiedzUsuń
  28. Agnieszko serdeczne życzenia z okazji imienin! Niech Ci się spełnią wszystkie plany i marzenia. Całusów moc, Kochana:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Aga -imienniczko!moc samych pomyslności z okazji imienin!!Pozdrowka ciepłe-aga

    OdpowiedzUsuń