piątek, 4 września 2009

O pasjach i polowaniach

Lubię się otaczać przedmiotami nietuzinkowymi. Masówka? Proste formy? Rażące kolory? Geometryczne wzory rodem z lat 60-tych? To nie dla mnie. Odnajduję się w zdobieniach, ciekawej fakturze, w zgrabnie giętej metaloplastyce, rzeźbionym drewnie, wród pastelowych barw, lekko przyszarzałych, nadszarniętych czasem. Szukam przedmiotów z duszą, również w swoich twórczych zajęciach, od kilku lat bowiem z zapałem tworzę w technice decoupage i innych - naklejam, złocę, postarzam, patynuję...

Co prawda, jak to zazwyczaj bywa - szewc bez butów chodzi, ale w związku z wyprowadzką, zmiany stanu cywilnego, przeprowadzką i w niedługim czasie zakotwiczenia w jednym miejscu,  że czekają mnie nowe wyzwania w postaci remontu i urządzania naszego małżeńskiego gniazdka. Przyznam, że bardzo jestem tym faktem podekscytowana, a w głowie dwoją się i troją pomysły na aranżacje, wykorzystania przestrzeni i nadania jej klimatu, na jaki zasługuje. Jest to bowiem mieszkanie po mojej kochanej babci, w poniemieckiej kamienicy, w rodzinnym domu mojej mamy. Czuję się w obowiązku i potrzebie uratowania tego klimatu i tych elementów mieszkania, które pamiętam z dzieciństwa, do których mam ogromny sentyment.
Czeka mnie mnóstwo pracy, ale na mysl o niej czuję w sobie niewypowiedzianą radosć i oczekiwanie.
Tymczasem poluję gdzie mogę na oryginalne drobiazgi, które będą tworzyły klimat naszego przyszłego domu. Na razie zbieram, potem gdy już przystąpimy do konkretnej aranżacji będę przemalowywać by utrzumać wszystko w jednej konwencji. Biel, szarosci, brązy, retro, vintage - to to co mi w duszy teraz mocno gra. Nie muszę chyba dodawać, że każdy zdobyty przedmiot cieszy mnie jak dziecko :)

Serwetnik, tudzież listownik przywiozłam jako pamiątkę z wakacji, kilka dni temu do kompletu przybyła podstawka pod garnki, do naszej kuchni.


Klatki przyłapałam w hurtowni z importowanymi z Chin przedmiotami. Przechodziłam obok nich nie raz, ale gdy przy ostatniej wizycie zobaczyłam etykietkę "-50%", wiedziałam, że będą moje! Dwie, całkiem spore, za 35 zł. Były czarne, przetarte miedzianą farbą. Jak nic widziałam je w bielach i szarosciach. Większa jeszcze przed końcowym przemalowaniem.

Lusterko i aniołek za grosze.


W klatkach zamieszkają jakies roslinki, bluszczyk albo minaturowe cyprysiki. Myslę, że fajnie się też sprawdzą jako lampiony.

 

2 komentarze:

  1. Cudne te przedmioty, moje klimaty, pozdrawiam serdecznie:)
    elkaj

    OdpowiedzUsuń
  2. coś niesamowitego. Ależ mi się marzą takie klatki! Mogę prosić o jakiś namiar na te cudności? :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń