A w niedzielę J. zabrał mnie na obrzeża miasta na zlot samochodowy, a ponieważ mnie chwalenie się "kto-ma-lepsze-auto-i-kto-efektowniej-pali-gumę" mało interesuje to uciekłam w pobliskie chaszcze otaczającego to miejsce pola. A wokół tuż nad ziemią unosiła się gęsta biała mgła. Mhmm... Piękny widok, pełen tajemnicy nadchodzącej jesieni. Tak, nie da się zaprzeczyć, idzie jesień...
A po relaksującym weekendzie przyszedł czas na wytężoną pracę. Przeprowadzilismy się. Jestesmy juz całym swoim dobytkiem w domu rodzinny moim, mojej mamy, w mieszkaniu mojej kochanej Babci. Oswajam na nowo każdy kąt. Jeszcze nie tak dawno zakątki Babci, dzis uczę się mówić o nich: nasze.
Tak... niezależnie od tego co tu zrobię, jak przerobię i ile tu będę, tu zawsze będzie jej slad. I historia, która nie przemija.
Agnieszko tak się cieszę, że w końcu i Ty założyłaś bloga!:) Brakowało mi już bardzo możliwości podziwiania Twoich magicznych prac, dlatego będę z wielką ciekawością śledzić bieg wydarzeń w tym miejscu:D Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko!
OdpowiedzUsuńAguś, "trzymam" Cię za słowo i czekam na kolejne wpisy. Niech historia nie przemija bez śladu, pięknie ją pielęgnujesz :). Smutno bez nowych wpisów :((. Pozdrawiam. R.
OdpowiedzUsuń